~ 6 miesięcy później
~
- Gotowe – powiedziała z dumą Donatella, gdy dopięła mnie w
moją ślubną suknię. Pomijając fakt, że ledwo w niej oddychałam przez nabrzmiały
brzuch, czułam się niesamowicie. Pierwszy raz od sporego czasu patrząc na swoje
odbicie w lustrze nie grymasiłam się, a uśmiechałam.
Za kilkanaście minut miałam stać się Cassie Horan – na co
bez bicia czekałam ponad pół roku. Gdy tylko Donatella dowiedziała się o
oświadczynach, niemal od razu zabrała się do planowania całej uroczystości.
Więc, w efekcie czego zamiast skromnej uroczystości w Londynie, wylądowaliśmy
na pieprzonych Karaibach na jednej z piękniejszych plaż świata. Bałam się
zapytać ile wyniósł jej koszt na czas uroczystości. Don była szalona.
Dla tego też była moją
przyjaciółką.
- Wyglądasz cudownie, kochana! Horan oszaleje na Twój widok!
– powiedziała podekscytowana Donatella, co chwilę poprawiając moją obcisłą
sukienkę. Zależało mi na tym, abym nie miała na sobie w tym ważnym dniu
puchowej sukienki. Nie dość, że wyglądałaby ona idiotycznie w takim miejscu jak
Karaiby, to byłoby mi w niej gorąco, bo na podwórku było niemniej niż 35
stopni. Starałam się dobrać swoją suknię i to warunków pogodowych – jak i do
wyglądu, bo jednak moje bliźniaki, które we mnie tkwiły, były na pewno nie
małe. Sądząc po moim ogromnym brzuchu, maleńkimi dziećmi to one nie będą.
- Bez brzucha byłoby o niebo lepiej – stwierdziłam,
głaszcząc go czule dłońmi.
- Sory, ale tego nie ukryjemy bielizną wyszczuplającą,
skarbie – zaśmiała się i przeczesała moje niebieskie włosy palcami. – Na serio
nie mogłaś zmienić tego koloru włosów?
- Te włosy od dawna już są częścią mnie – odparłam z lekkim
uśmiechem. – I z takimi mnie poznał.
- Niech Ci będzie – wywróciła oczami. – Ale taką suknię sama
bym chciała mieć. Jest przecudowna!
Faktycznie, moja suknia była fantastyczna. W starym stylu,
lecz nowocześnie opinała moje ciało i jej wycięcia oraz dekolt w kształcie
serca dodawały mi seksapilu. Plecy były otoczone przeźroczystym materiałem i
ozdobione srebrną mozaiką. Najbardziej podobał mi się materiał, który się za
mną ciągnął. Dodawał on mojej kreacji klasy. No i oczywiście aksamitny welon,
który był wczepiony w moje włosy.
- Puk puk? – głowa Harrego wyjrzała zza drzwi. Lokers
spojrzał na mnie oniemiały. – Wow, Cassie, ty…
- Tak, wiemy to Styles, wygląda pięknie i oszałamiająco –
wyprzedziła go Donatella.
- Niall już czeka na dole, zaraz ma rozpocząć się ceremonia
– odparł, wchodząc cały do pomieszczenia, w którym się przygotowywałam. Harry
również wyglądał bardzo elegancko w czarnym, dopasowanym garniaku, które
eksponowały jego mięśnie. Styles ostatnimi czasy mocno przypakował i nie krył
się z tym. Jak to Harry. – Ty też już musisz iść Don.
- Wiem – westchnęła, pośpiesznie poruszając się po pokoju w
poszukiwaniu czegoś. – Mam! – pisnęła i spod płachty materiału wyjęła bukiet
świeżych białych róż. Wzięłam go od niej, gdy tylko mi go podała. – Boże,
powodzenia! – Donatella porwała mnie w ramiona, mocno przytulając. – Nie mogę
uwierzyć, że wychodzisz za tego wariata.
- Ja też – powiedziałam zgodnie z prawdą.
- Ja też! – dodał Harry. Zaśmiałyśmy się i Don co chwilę
oglądając mnie, wyszła z pokoju. – Gotowa? – zapytał mnie Harry, pomagając
zejść z wysokiego podestu. Harry miał odegrać rolę mojego ojca, który
przyprowadza swoją córkę do ołtarza. Poniekąd nawet cieszyłam się, że robił to
Harry. Był dla mnie jedną z bliższych osób, odkąd pojawiłam się w Rezydencji.
- Muszę być gotowa – odparłam zduszonym głosem, ujmując jego
nadstawione ramię. Byłam zdenerwowana. Nie codziennie wychodzi się za mąż!
- Gdybyś teraz nie wychodziła za mąż, powiedziałbym, że
wyglądasz seksownie i wziął Cię znowu na kolana – odparł, a ja go pacnęłam, na
co zaśmiał się głośno. – Musiałem to powiedzieć.
- Zdziwiłabym się, gdybyś tego nie zrobił – parsknęłam
śmiechem i razem z Harrym opuściliśmy pokój. Przeszliśmy szybko przez korytarz
domu, który na czas całego przedsięwzięcia wynajmowaliśmy. Na zewnątrz było
jeszcze bardziej parno, niż myślałam. Cieszyłam się, że Don wypsikała mnie
tysiącem perfum i dezodorantów.
- Cała się trzęsiesz – powiedział Harry ze śmiechem.
- Nerwy – skwitowałam, biorą głębokie wdechy.
- To się boję, co będzie na porodzie.
- Lepiej, żeby Cię tam tego dnia nie było – odparłam i gdy
dotarliśmy do drzwi wyjściowych, widok przede mną mnie urzekł. Wszystko było pięknie
udekorowane. Na piachu był wyłożony parkiet w kolorze kości słoniowej, gdzie
stały krzesła. Było dużo ludzi. Na samą uroczystość miała przyjść ponad
pięćdziesiątka, a na weselu miało być prawie sto dwadzieścia osób. To jeszcze
bardziej spotęgowało moje nerwy. Nienawidziłam być w centrum uwagi.
Ale tego dnia było to
nieuniknione.
Wraz z marszem weselnym w tle zaczęłam powoli stąpać z
Harrym po piachu, a ja z całej siły usiłowałam, aby piach nie przedostał się do
moich obcasów. Harry śmiał się po cichu z moich wyczynów i w końcu nie
wytrzymując wziął mnie na ręce, powodując tym głośne śmiechy gości. Również to
robiłam, cała zarumieniona. Harry postawił mnie dopiero na białym dywanie,
który leżał na podeście. Ciągnął się prosto do ołtarza.
Gdzie stał i on.
Niall bezbłędnie prezentował się w czarnym garniturze z
białą muszką. Jego włosy pozostały tak, jak zawsze : mój ulubiony artystyczny
nieład. Wyglądał świeżo i przystojnie. Na jego twarzy gościł zawadiacki
uśmiech, gdy tylko mnie zauważył. Jego wzrok obleciał moje ciało, a ja
automatycznie zadrżałam.
- Szczerzysz się jak mysz do sera, stara – powiedział mi na
ucho Harry, na co posłałam mu pełne rozbawienia i politowania spojrzenie.
- Zobaczymy jak ty będziesz wyglądał, gdy się ożenisz –
szepnęłam, z powrotem patrząc na Niall’a. Widziałam w jego oczach dumę. Gdy w
końcu podeszliśmy z Harrym do ołtarza, lokers przekazał mnie Niall’owi. Czując
na sobie dotyk Niall’a poczułam się bezpieczna i we właściwym miejscu. Czyli
tuż obok niego.
- Nie wiem co powinienem powiedzieć, bo nie jestem jej
ojcem, ale… opiekuj się nią, Horan – powiedział Harry, klepiąc Niall’a po
plecach.
- Wiem – odparł Niall, patrząc na mnie czule, a potem
położył dłonie na moim brzuchu i ukląkł, by złożyć na nim soczystego całusa. Usłyszałam
w tle ckliwe „oo”, na co uśmiechnęłam się zawstydzona. – Wyglądasz cudownie –
powiedział.
- Ty też – mruknęłam, biorąc go za rękę.
- Możemy zaczynać? – wtrącił się w naszą wymianę zdań ojciec
Joseph. Ja i Niall znaliśmy go już o wiele wcześniej, jeszcze nim został tym
uzależnionym od Boga i od razu chcieliśmy by to on nam udzielił ślubu. Łaska
Boża mu za to, że zgodził się z nami pojechać aż na Karaiby. – Drodzy goście,
zebraliśmy się tutaj, aby połączyć związkiem małżeńskim Cassie Anderwood i Niall’a
Horana. Pan Bóg cieszy się z waszego szczęścia i życzy wam udanego życia we
dwójkę. Codziennie będzie o was myślał i modlił się za was i za wasze dzieci,
które są już w drodze…
- Joseph, omińmy tą kwestię – westchnął Niall i ponownie
usłyszałam śmiechy gości. Ja również nie powstrzymałam głupkowatego uśmiechu.
- W porządku. Kto ma obrączki? – zapytał ojciec. Po chwili
między nami pojawiła się Donatella, wręczając ojcu małą poduszeczkę, gdzie były
nasze pierścionki. – Nim przejdziemy do przysięgi kościelnej, Niall i Cassie
powiedzą sobie przysięgę małżeńską. Niall, powtarzaj za mną… Ja Niall Horan.
- Ja Niall Horan – powtórzył.
- Biorę Ciebie Cassie Anderwood.
- Biorę Ciebie Cassie Anderwood.
- Za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską.
- Za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość
małżeńską – tutaj Niall uśmiechnął się szelmowsko i otarł moje łzy, które
spływały ciurkiem po moich policzkach.
- Oraz to.
- Oraz to.
- Że Cię nie opuszczę aż do śmierci.
- Że Cię nie opuszczę aż do śmierci – zakończył i uniósł
moje obie dłonie, które trzymał i je ucałował.
- Teraz ty Cassie – uśmiechnął się do mnie ojciec Joseph.
- Ja Cassie Anderwood, biorę Ciebie Niallu Horanie, za męża
i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńska oraz to, że Cię nie
opuszczę aż do śmierci – powiedziałam łamiącym się głosem.
- Innej opcji nie ma – powiedział Niall, a ja cicho się
zaśmiałam.
- Teraz przyszedł czas na przysięgę kościelną. Niall, weź
obrączkę i powtarzaj za mną – ojciec odczekał chwilę, aż Niall weźmie
pierścionek i wsunie go na odpowiednią dłoń. – Gotowy? – Niall pokiwał głową. –
Cassie przyjmij tę obrączkę.
- Cassie przyjmij tę obrączkę.
- Jako znak mojej miłości i wierności.
- Jako znak mojej miłości i wierności – odparł dobitnie,
głaszcząc mnie delikatnie po policzku.
- W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
- W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego – zauważyłam, że na
jego twarzy pojawiła się ulga.
- Twoja kolej, Cassie – odparł ojciec, a ja wzięłam do
swoich lekko drżących rąk pierścionek i wsunęłam go na palec prawej dłoni
Niall’a.
- Niallu przyjmij tę obrączkę, jako znak mojej miłości i
wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego – rzekłam, wplatając palce w
jego obie dłonie.
- Powitajmy Państwo Horan i teraz Niall’u wiem, że na to
czekasz, pocałuj swoją żonę – odpał ojciec, a Niall długo nie czekał z
wykonaniem tej czynności. Jego silne ramiona mocno mnie do niego przyciągnęły,
a usta spadły na moje, namiętnie je całując. Wplątałam palce w jego włosy,
odwzajemniając pocałunek. Słyszałam gwizdy za swoimi plecami, ale w moim
centrum uwagi był wyłącznie Niall.
- Nawet nie wie Pani jak długo czekałem by posmakować Twoje
usta, Panno Horan – powiedział, w końcu się ode mnie odrywając.
- Ja natomiast wiem Panie Horan, że Pan czeka na gratisy –
odparłam z zawadiackim uśmiechem.
- Przynajmniej już nie wpadniemy – parsknęliśmy śmiechem. –
Kocham Cię maleńka, najbardziej na świecie.
- Kto by pomyślał, że ty i ja…
- Od początku wiedziałem, że będziesz tylko moja i Cię
zdobędę – powiedział pełen pewności siebie.
- I za to właśnie Cię kocham, Niall – uśmiechnęłam się
szeroko.
- Teraz jesteś moja na zawsze – oświadczył, cmokając mój
podbródek. Moje serce mocniej zakołatało na te słowa.
- Na zawsze.
********************************
Kochani, NIE WIEM JAK MAM WAM DZIĘKOWAĆ!
Tak, to jest naprawdę koniec Deadly Angel, ale gdyby nie WY, tego opowiadania by nie było! Wiem, że rozdziały pojawiały się od czasu do czasu bardzo rzadko, ale zrozumcie mnie : ja jednak też miałam swoje życie, w którym bardzo wiele się działo. Cieszę się więc, że w tak, a nie inny sposób, to opowiadanie dobiegło końca.
Dziękuję za ponad 70 tysięcy wyświetleń, masę oddanych komentarzy i ludziom, którzy podbudowywali mnie, gdy miałam ciężkie chwile. Ta historia była moim takim maleństwem, które nareszcie dorosło. Wiem, że wielu z was chciałoby 2 część DA, ale chcę to zostawić tak, jak jest.
Teraz zapraszam was na Little Daddy's Girl na blogspocie i wattpadzie : https://www.wattpad.com/story/35088613-little-daddy%27s-girl
Total Annihilation : https://www.wattpad.com/story/36760149-total-annihilation-ii-h-s - na to SERDECZNIE ZAPRASZAM BO TA JEST ŚWIEŻE I POTRZEBUJE CZYTELNIKÓW :3
Na wattpadzie pojawią się również inne historie i to już wkrótce, więc ZAPRASZAM! <3
Dziękuję, że byliście <3
K.