poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Ogłoszenie!

Kochani, ze względu na zbliżające się egzaminy w tym tygodniu i do środy następnego nie pojawi się żaden rozdział, gdyż po prostu nie mam czasu :/ Test to już nie przelewki, zależy mi na szkole i chcę by wyniki z niego były jak najlepsze :):) Mam nadzieję, że rozumiecie :D W między czasie będę pisała rozdziały na przód ( jeśli przypadkiem nie zasnę twarzą w monitorze laptopa ). No i będę wstawiała w miarę regularnie rozdziały na wattpada, gdyż mam wszystko napisane i z tym akurat problemu nie ma :D

Do zobaczenia! :D

piątek, 3 kwietnia 2015

1.33

- Harry, ty fuksiarzu! – krzyknął Louis za ledwie kilka godzin później, gdy odwiedziliśmy Styles’a w szpitalu. Nie wyglądał on najlepiej, ale też nie najgorzej. Poniekąd powinnam mu podziękować za uratowanie mi życia.

Ktoś ( a raczej Bill ) chciał mnie zabić, wysadzając wraz z autem w drobny mak.

Na samą myśl chciało mi się płakać. Bill najwyraźniej wiedział, że uciekniemy i zainstalował w samochodzie bombę. Gdyby nie spostrzegawczość Harrego… już by nie żył.

- Och, zamknij ten swój ryj Tomlinson, łeb mi pęka – jęknął Harry, wtulając swoją twarz w białą szpitalną poduszkę. Na około swojej głowy miał zawinięty bandaż, który w niektórych miejscach przesiąkł krwią. Ten widok mnie obrzydzał, lecz próbowałam zachować zimną krew. – Jak się czujesz Cassie?
- Serio? Pytasz mnie jak się czuję, gdy ty o mało nie straciłeś życia przez wybuch samochodu? – parsknęłam ironicznie, wywracając oczami.
- Uwierz mi, wychodziłem z gorszych akcji cało – wzruszył ramionami. – Poza tym, jutro wrócę do domu.
- Harry, ty idioto – zaśmiałam się podchodząc do jego łóżka i delikatnie przytuliłam, uważając na różne kable i ustrojstwa, do których był podłączony. Harry z trudem odwzajemnił uścisk.
- Nic mi nie jest Cassie, to nie o siebie się martwię – szepnął, po czym posłał mi słaby uśmiech.
- Ze mną też jest lepiej – skłamałam, choć mój ton głosu zabrzmiał dosyć wiarygodnie. 
- Mnie nie okłamiesz, maluchu – zmrużył oczy. Tak, zawsze byłam słabym kłamcą. – Gdy dopadniemy go z Niall’em, będzie cierpiał tysiąc razy gorzej, niż ty Cassie, obiecuję Ci to – odparł, z powrotem układając się wygodnie na łóżku, choć nie wyglądało ono zachęcająco.
- Wierzę Ci – mruknęłam.
- A póki co jesteśmy bezpieczni. Jeśli Bill zaplanował całe to gówno pewnie żyje ze świadomością, że ty, Niall i Donatella nie przeżyliście, więc można obmyślić plan działania – powiedział tym razem głośniej, do pozostałych.
- Pierw to ty kurwa stań na nogi, stary – prychnął Niall, przyciągając mnie do siebie i wtulił się w moje plecy.
- Nie róbcie teraz ze mnie ofiary! Przecież żyję! – zaśmiał się, a potem skrzywił.
- Ledwo – poprawiłam go.
- Dajcie mi dwa dni, tylko tyle na razie chcę – Harry głośno ziewnął. Automatycznie zrobiłam to i ja. Może i spałam całą noc, ale nadal odczuwałam zmęczenie po tych wszystkich dniach u Bill’a.
- Chcesz spać? – zapytał mnie troskliwie Niall. Pokiwałam głową. – Niedługo pojedziemy do domu.
- A co z Tobą, Don? – zwrócił się Harry do dziewczyny, która siedziała samotnie na kanapie, na drugim końcu Sali.
- Zależy w jakim sensie pytasz? – odpowiedziała mu pytaniem obojętnie.
- Jak się czujesz z tym wszystkim?
- Jakoś – skwitowała. – Przez kilkanaście lat Bill nie wypuszczał mnie z kryjówki, a jeśli już to robił, szłam z dziesięcioosobową grupą pierdolonych przyzwoitek, więc czuję się tak, jakbym na nowo poznawała świat – dodała, patrząc na twarz Harrego. Lecz ten wzrok był… inny. Harry też spoglądał na nią w zupełnie dla mnie obcy sposób, bo Harry… to Harry.

Ten chłopak doprowadził mnie do orgazmu, gdy ja siedziałam mu na kolanach…

- Za trzymanie Cassie przy życiu powinniśmy Ci dziękować na tysiąc sposobów…
- Wystarczy dziękuje – parsknęła śmiechem, rumieniąc się lekko.
- Dziękujemy Ci – odparł Harry za nas wszystkich.

***

Nigdy tak długo nie leżałam w łóżku w ciągu jednego dnia. Nie należałam do osób leniwych, bo nie potrafiłam usiedzieć w miejscu choćby minuty. Teraz miałam na to nadzwyczajną ochotę. No i bycie cały czas w ramionach Niall’a? To było coś zdecydowanie dla mnie.

Jeśli już mówię o Niall’u… Był on wyjątkowo cicho przez cały czas. Ciągle albo mnie olewał lub odpowiadał na krótkie pytanie typu „czy wszystko jest okay?” odprawiając mnie tym samym z kwitkiem.

- Nie wiem dlaczego siedzisz tak cicho przez cały czas…. ale wiedz do cholery, że to nie jest miłe! – warknęłam, w końcu wyrywając się z jego ramion i wyszłam z pokoju, trzaskając za sobą drzwiami. Doskonale wiedział, że go potrzebowałam, zwłaszcza teraz gdy niemal padam emocjonalnie i psychicznie. Więc, dlaczego to kurwy nędzy robił?
- Mała, może też mu jest trudno się z tym wszystkim uporać? – zapytała retorycznie Donatell’a, gdy znalazłam ją na tarasie palącą papierosa. – Jakby nie patrzeć, widział Cię gdy Bill…
- Nie dokańczaj – przerwałam jej ostro z całych sił próbując nie dopuszczać do siebie obrazów z tamtej chwili. Nie zniosłabym tego i za pewne wybuchłabym płaczem, ponownie okazując swoją słabość. Nie mogłam tego zrobić po raz kolejny. Nie tym razem.
- Cassie, wiem jak się w tej chwili czujesz… Też zostałam zgwałcona – wyznała, a mnie zatkało. – I nie mówię tego ponieważ jest mi Ciebie żal… owszem jest, bo wiem jaki jest Bill i jak bardzo brutalny potrafi być…
- Co? – zabrakło mi języka w gębie. Czy on… ją…? Własną siostrę?
- Tak – odpowiedziała na moje nieme pytanie, zaciągając się dymem pełnym nikotyny. – Byłam młoda i mówił mi, że to normalne relacje pomiędzy rodzeństwem.
- Ile miałaś lat? – spytałam cicho.
- Czternaście – odparła. – I od czasu pierwszego razu wiedziałam, że to co jest między nami… jest paskudnie złe.
- Wiem co czujesz – zacytowałam ją.
- Co? – tym razem ona spojrzała na mnie wzrokiem pełnym zdziwienia.
- Molestował mnie ojciec – mruknęłam, patrząc w ciemne niebo i z trudem odganiałam łzy. – Też myślałam, że to jest… normalne, ale potem dopiero zrozumiałam, że to kazirodztwo.
- Tak mi przykro, Cassie – rzekła, a po jej minie widziałam, że mówiła to szczerze. – Nie dość, że Twój ojciec, to jeszcze Bill…
- Po prostu los wybrał dla mnie taka kartę, od zawsze tak to sobie tłumaczę… Gdyby nie Niall…
- To prawda, że mieszkałaś w burdelu od szesnastego roku życia? – pokiwałam z niechęcią głową. – Niezbyt uroczo.
- Plus był z tego taki, że do samego końca tam bycia zostałam dziewicą – parsknęłam śmiechem. – A potem znalazł mnie Niall.
- Kocha Cię – stwierdziła pewnie.
- Wiem, ale… coś się z nim dzieje. Coś wyraźnie zaprzątuje mu głowę, a ja nie wiem co i to jest denerwujące…
- Powie Ci, zobaczysz – Donatella spaliła papierosa do końca. – Może jeszcze nie chce Ci nic mówić, bo sama jesteś w nie najlepszej sytuacji…
- W związku zaufanie to podstawa i chcę by mi ufał – powiedziałam.
- Ufam – na dźwięk jego głosu odwróciłam się machinalnie w jego stronę. Miał zmarszczone czoło i patrzył na mnie w nieodgadniony sposób. Nie chciałam wiedzieć, ile usłyszał z tej rozmowy. Zrobiło mi się wstyd, że rozmawiałam o nim z kimś za jego plecami. Lecz potrzebowałam wygadać się osobie innej, niż taki Harry. – Chcę Cię gdzieś zabrać.
- Na pewno możemy? Bill może być w pobliżu…
- Tutaj jesteśmy bezpieczni.

***

- Ne ufasz mi? – zapytał mnie Niall po długiej niezręcznej ciszy, która panowała między nami. Znowu zrobiło mi się głupio.
- Ufam, ale…
- Zachowuję się dziwnie? – uśmiechnął się krzywo. – Mam do tego powód – oznajmił. Zatrzymałam się, patrząc na niego zdziwiona.
- Jaki? – szepnęłam.
- To dziwne, że taki ktoś jak ja denerwuje się taką błahostką… - Niall zaśmiał się gardłowo. – Czasami sam siebie nie rozumiem…
- Wyduś to z siebie – skrzyżowałam ramiona na piersiach, patrząc na niego wyczekująco. – Chcesz mnie zostawić?
- Co? Nie! – krzyknął podchodząc do mnie i położył dłonie na moich obu policzkach, zmuszając tym samym do utrzymania z nim wzroku. – Nie byłbym zdolny do opuszczenia Cię. Nawet nie wiesz jak cierpiałem widząc Cię taką cierpiącą, smutną… Nienawidzę, gdy na Twojej twarzy nie ma uśmiechu.
- Jak mam się uśmiechać, jeśli zostałam zgwałcona? – odparłam drżącym głosem.
- Będę próbować, aż w końcu to się stanie – Niall oparł czoło o moje, przez co stykaliśmy się również czubkami nosów. – Gdy Cię poznałem, nie wiedziałem czym jest szczęście, miłość lub… po prostu czerpanie radości z tego, co się ma. Nauczyłaś mnie czuć, przez co teraz nie widzę wszystkiego w czerni i bieli. Wiem, że zawiodłem Cię szczególnie na początku… ale to nie byłem ja. Ktoś sterował mną, a ja nie mogłem nad tym zapanować. Udało Ci się mnie od tego gówna odciągnąć i teraz sterujesz mną wyłącznie ty – tutaj uśmiechnął się szelmowsko. Ja słuchałam go jak zaczarowana. Rzadko się przed kimkolwiek otwierał. Robił to wyłącznie przy mnie. – Pamiętam moment, gdy zrozumiałem jak bardzo Cię kocham… Zapragnąłem byś uwolniła się ode mnie, bo wyłącznie Cię krzywdziłem i przynosiłem Ci sam ból, ale… Nie potrafiłem Cię opuścić. Coś mi nie pozwalało. Kochałem i kocham Cię za bardzo, bym mógł Ciebie opuścić… I w najbliższym czasie nie zamierzam nikomu Cię oddawać…
- Dlaczego byłeś dzisiaj taki… oddalony ode mnie? – zapytałam, przerywając mu.
- Intensywnie nad czymś myślałem i brałem wszystkie za i przeciw.
- To nie jest odpowiedź na moje pytanie – uśmiechnęłam się delikatnie.
- Poczekaj, jeszcze nie skończyłem mówić – odparł, śmiejąc się pod nosem. – Kiedyś… poznałem dziewczynę, jeszcze wiele lat temu, nim miałem w planach odnalezienie Ciebie. Czułem coś do niej i była nieliczną kobietą, której kiedykolwiek zaufałem. Potem nakryłem ją jak sypiała z moim wrogiem i zniszczyła wszystko, co budowało się między nami. Wtedy trzy lata temu Derec pokazał mi Twoje zdjęcie. Od razu mi się spodobałaś i wiedziałem, że będziesz moja. Derec zgarnął ode mnie kasę i ślad po Tobie zaginął. Przez te wszystkie dni szukałem Cię. Aż w końcu z chłopakami odkryliśmy siedzibę Dereca tuż pod Londynem. To było jak kropka nad i.
- Dlaczego… byłeś wobec mnie taki brutalny?
- Nie miałem uczuć. Ona je zniszczyła – wiedziałem, że „ona” to ta tajemnicza dziewczyna. Mogłam się domyślić ile czasu Niall poświęcił by ponownie móc nauczyć się czuć. – Byłaś dla mnie nikim. Później dopiero zdałem sobie sprawę, jak Ciebie traktowałem i wzięły mnie ogromne wyrzuty sumienia. Nie chciałem tego, Cassie.
- Wiem – pokiwałam głową stając na palcach i złożyłam na jego ustach delikatny pocałunek. Uwielbiałam go całować. Jego wargi były zawsze miękkie, wilgotne i gotowe. – A teraz powiedz mi… nad czym dziś myślałeś?
- Cóż… myślałem nad przyszłością – oświadczył. Moje serce zamarło. Może on naprawdę chciał mnie zostawić? – I powinienem zdecydowanie oderwać się od tego, gdzie teraz jestem i zacząć od nowa.
- To znaczy? – zapytałam ze ściśniętym gardłem.
- Nie mogę wiecznie żyć przeszłością.
- Rozumiem – choć tak naprawdę nie wiedziałam do czego dążył. – Życie przeszłością może być uciążliwe, nigdy nie mogłam sobie z tym poradzić dopóki nie poznałam Ciebie. Byłam zbyt zajęta pieprzeniem się z Tobą, bym mogła rozpaczać.
- I tak płakałaś przeze mnie za wiele razy, Cassie. Popełniłem za wiele błędów i wiem, że nigdy w pełni nie zostaną mi wybaczone…
- Już dawno Ci wszystko wybaczyłam, Niall. Miłość może wszystko naprawić – odparłam, spoglądając w jego niebieskie tęczówki, które przyglądały mi się z zainteresowaniem. – Od zawsze wiedziałam, że jesteś tym dobrym, tylko coś Cię przed tym powstrzymuje… Nie chciałam Ci tego mówić, bo bałam się Ciebie.
- Teraz się mnie nie boisz?
- Nie – pokręciłam głową. – Kocham Cię i to nigdy się zmieni. Mimo tego co może jeszcze nas czeka…
- Wyjdź za mnie.
- Co? – wytrzeszczyłam na niego oczy, a moje serce zamarło.

- Wyjdź za mnie, Cassie. 




************************************
A co to za rzeczy się dzieją? :3 Jak myślicie, zgodzi się? :D Dowiecie się w następnym rozdziale! :D 

Kochani, MOJE OPOWIADANIA NA WATTPADZIE! :D

- City Of Death 
- Little Daddy's Girl
- ANGRY ( 3 CZĘŚĆ!!!) 

Do zobaczenia! <3


43 komentarze = NOWY ROZDZIAŁ!! :* <3

Komentujcie <3

K.