Odskoczyłam oparzona od niego i drżąc ze strachu. Popatrzyłam otępiała na Chada, który nerwowo spoglądał to na mnie, to w stronę
schodów.
- Zrób coś! – pisnęłam.
- Idź pod ladę i nawet nie waż się odezwać – parsknął
wyjmując z tylnej kieszeni spodni broń. – No już! – krzyknął, a ja na palcach
pobiegłam za ladę i niemal się pod rzuciłam, siadając i próbując opanować swój głośny oddech. Co
tam na górze się musiało dziać? Z tego co wiem, każdy klient przed wejściem do
Rezydencji jest przeszukiwany i nie ma prawa wnieść broni do budynku!
W pewnym momencie usłyszałam kolejny strzał i to o wiele
bliżej, niż poprzedni, a nade mną rozniosło się echo męskiego krzyku… krzyku
Chada. Żeby powstrzymać krzyk i szloch, zatkałam swoje usta dłonią i płakałam w
ciszy. Moja szczęka drżała, tak jak i reszta mojego ciała.
Usłyszałam kroki. Donośne. Najwyraźniej ten ktoś nie
próbował być cicho.
- Przeszukajcie bar. Tutaj jest zbyt cicho – odezwał się
jakiś niski głos. Jego akcent był dziwny… nie był Brytyjczykiem, a chyba
Irlandczykiem. Przez następne minuty modliłam się, aby nikt mnie nie znalazł.
Już w głowie miałam plan ucieczki i szybkie przedostanie się do swojego pokoju,
by się tam zamknąć i zaczekać bezpiecznie do rana. Zamknęłam oczy i przestałam
oddychać, gdy poczułam jak czyjeś buty stukają o bar. Po moim ciele przeszedł
dreszcz, a ja bezszelestnie zwinęłam się w kłębek. Od tych nerwów rozbolał mnie
brzuch.
- Czysto, możemy iść dalej – oświadczył drugi głos i
słyszałam jak oddalają się. Odetchnęłam cicho z ulgą i to była moja jedyna szansa
na ucieczkę. Do schodów miałam za daleko i oni mogli mnie zauważyć. Drugie
wyjście było z zaplecza. Więc, po rozejrzeniu się wokół siebie, nadal pod
blatem na czworaka człapałam do zaplecza. Gdy w końcu między mną, a drzwiami
odległość stała się bardzo mała, poderwałam się z ziemi i po cichu weszłam do
zaplecza.
Niemal od razu wyjrzałam przez dziury w drzwiach i mój wzrok przykuło martwe ciało Chada, a z jego piersi obficie sączyła się krew. Zaszlochałam cicho, kręcąc głową.
Niemal od razu wyjrzałam przez dziury w drzwiach i mój wzrok przykuło martwe ciało Chada, a z jego piersi obficie sączyła się krew. Zaszlochałam cicho, kręcąc głową.
- Chad… – szepnęłam pod nosem, odwracając się i moje ciało
zderzyło się z… męskim torsem. Wstrzymałam oddech, a moje serce podeszło do
gardło. Powoli z szeroko otwartymi oczami podniosłam swoją głowę do góry i
ujrzałam wysokiego, wytatuowanego blondyna o niebieskich oczach, które
błyszczały mordem. W ręku trzymał broń, a palec na spuście. Łzy pociekły mi
ciurkiem i patrząc na niego błagalnie, kręciłam głową. – Nnie, proszę… -
wyszeptałam łamiącym się głosem, cofając się powoli do tyłu. Chłopak
przewidział moje zamiary i doskoczył do mnie i unieruchomił mnie, wykręcając
ręce do tyłu. Zaskomlałam, gdy jego broń znalazła pod moim podbródkiem. –
Proszę, nie zabijaj mmnie… Proszę… - załkałam. – Wypuść mmnie… nikomu nic nie
powiem…
- Nie ma mowy, że Cię puszczę, ty przebiegła dziwko… - wysyczał,
chwytając garść moich włosów, na co głośno pisnęłam. Chłopak powalił mnie na
ziemię i wyciągnął z zaplecza, ciągnąc za włosy. Co chwilę krzyczałam z bólu,
szamocząc się po podłodze, przez którą byłam przeciągana. – Panowie, mamy
gościa! – oznajmił głośno, i wylądowałam pod nogami czterech chłopaków, a
blondyn puścił moje włosy. Skuliłam się w kulkę, rozmasowując swoją głowę
okrężnymi ruchami, by ból zniknął.
- Nie wiedziałem, że ten chuj chowa przed nami takie ładne
dziwki – powiedział chłopak o najciemniejszej karnacji, obserwując mnie
uważnie. Nie lubiłam tego określenia.
- Nie jestem dziwką – wycedziłam przez zaciśnięte zęby,
patrząc na niego groźnie.
- To co tu robisz? – zapytał niskim tonem.
- Gówno Cię to obchodzi! – krzyknęłam, uderzając go mocno w
krocze z pięści i wykorzystałam ten moment na to, aby podnieść się szybko na
nogi i ruszyłam biegiem ku schodom. Co jak co, ale w tym się wyrobiłam, bo
często uciekałam przed Derecem po imprezach, gdy miał nagłe ataki gniewu. Byłam
zdziwiona, że te dupki są tak mało spostrzegawcze.
- Łapcie ją! – wrzasnął blondyn, ale zareagował za późno, bo
ja już byłam na piętrze, gdzie panował istny chaos. Zdjęłam swoje szpilki w
tempie ekspresowym i pobiegłam do swojego pokoju, przepychając się z trudem
przez gromadę ludzi. Nigdzie nie widziałam Dereca i to mnie martwiło. To on
zawsze zajmował się takimi sprawami, a bez niego to było istne szaleństwo.
Z głośnym trzaskiem drzwi zamknęłam się w swoim pokoju na
zasuwkę i z mocno bijącym sercem osunęłam się po drzwiach na podłogę, nie
wierząc w to, co się przed chwilą wydarzyło.
O mało nie zostałam zabita przez piątkę psycholi, którzy zamordowali Chada.
O mało nie zostałam zabita przez piątkę psycholi, którzy zamordowali Chada.
- O Mój Boże… - jęknęłam, kompletnie się załamując i
wybuchając płaczem.
Przez całą noc siedziałam pod drzwiami i przygotowywałam się
na ich przybycie. Lecz nie nadchodzili, a krzyki i zaniepokojone głosy na dole
z biegiem godzin cichły, aż w końcu nie było słychać nic. Zasnęłam koło piątej
nad ranem, śpiąc pod drzwiami i obudziłam się zaledwie pół godziny później, gdy
zza drzwi usłyszałam głos Dereca.
- Carrie, jesteś tam? – jego ton świadczył o tym, że był
mocno zaniepokojony. Ociężała stanęłam na nogach i z dopiero za drugim razem
otworzyłam drzwi. Nim spostrzegłam, do pokoju wpadł Derec, z ulgą wypisaną na
twarzy. – Na całe szczęście! Cassie, nic Ci nie jest? – zapytał, podchodząc do
mnie i obejmując lekko ramionami. Na co dzień bym go odepchnęła, ale teraz
potrzebowałam czyjegoś uścisku.
- Derec… Chad… on…
- Wiem – Derec pokiwał głową i pogłaskał mnie po nagich
ramionach. – Dopiero co policja opuściła Rezydencję i zabrali jego ciało.
- Derec, ja to wszystko słyszałam… oni go zabili… zabili
Chada, kazał mi się schować… – jąkałam się, a Derec zesztywniał.
- Kto? – spytał z poważną miną.
- Nnie wiem… Była ich piątka – szepnęłam, dławiąc się łzami.
- Cśś… Nie płacz, skarbie. Zniknęli nim zdążyłem zareagować.
Nie powinnaś się obwiniać, Chad chciał Cię chronić…
- Nie tłumacz mi tego, Derec! – krzyknęłam, przerywając mu i
siadłam na łóżku, chowając twarz w dłoniach, próbując opanować swoje
zdenerwowanie.
- Prześpij się trochę, Cassie, wyglądasz na mega padniętą.
- Spałam godzinę – warknęłam.
- To tym bardziej smaruj spać – zrobiłam to, co chciał. Nie
zamierzałam się z nim znowu kłócić, tym bardziej, że był ze mną w pokoju i mógł
to niecnie wykorzystać. – Grzeczna dziewczynka – mówi, gdy po zdjęciu szpilek,
okryłam się kołdrą i pogłaskał mnie po głowie. – Przyjdę koło czternastej i
zabiorę Cię na zakupy.
A nie mówiłam!
***
- Coś Ci się stąd w ogóle podoba, Cassie? – zapytał mnie
zniecierpliwiony Derec, patrząc na mnie, gdy lamentowałam przy jednym z
wieszaków. Nie miałam humoru na zakupy. Zazwyczaj zdoiłabym go ile wlezie,
kupiła sobie masę ciuchów, a teraz… nie mogłam na nie patrzeć.
- Nie, jakoś Kappahal przestał mnie kręcić – wzruszyłam
ramionami, wychodząc ze sklepu i poszłam do następnego, który mieścił się tuż
obok.
- Od kiedy? – dopytywał się dalej i tym mnie zirytował.
- Jak mogę robić spokojnie zakupy Derec, jeśli piątka
chłopaków, która zabiła Chada jest na wolności?! – syknęłam do niego cicho, by
nikt inny tego nie usłyszał. Derec stężał.
- Zajmuję się tym – odpowiedział krótko.
- Właśnie widzę – prychnęłam, idąc na dział z bielizną. Co
jak co, ale normalnej bielizny w Rezydencji miałam strasznie mało. Derec mnie i
tak jak każdej swojej podwładnej, zabraniał jej nam zakładać. Tylko podczas
okresu miałyśmy do tego prawo, a tak o bieliźnie nawet nie było mowy.
Lecz tym razem Derec nic nie powiedział i oglądał sobie
jakieś koszulki, zostawiając mnie samą. Wybrałam kilka kompletów skromnej, lecz
kobiecej bielizny i zapłaciłam za nie kartą Dereca, którą zawsze dawał mi na
czas zakupów. Miał ich mnóstwo i za każdym razem dostawałam inną. Pieprzony
bogacz.
Nim jeszcze Derec do mnie dołączył, bo gdzieś zniknął, czyli
dawał mi czas dla siebie na przejście po centrum handlowym, poszłam do
łazienki. Przez dobre pięć minut oglądałam swoje odbicie w lustrze, nie robiąc
nic innego. W końcu zebrałam się w sobie i po poprawieniu makijażu, włosów i
ułożenia swojego szarego kardiganu, otworzyłam drzwi.
- Witam ponownie, dziwko – na ten głos zamarłam. Nim
zdążyłam jakkolwiek zareagować, chłopak przyłożył mi chusteczkę do ust z czymś
mokrym i odurzającym. Przez chwile szarpałam się z nim, ale potem zaczęłam
słabnąć, aż wylądowałam w jego ramionach, tracąc przytomność.
***
Nie wiem ile minut minęło. Może były to godziny, lecz po
lekkim otworzeniu oczu znajdowałam się na pace jakiegoś dużego auta, ze
związanymi rękoma i nogami. Moja głowa pulsowała i nawet nie byłam w stanie
drgnąć palcem.
Słyszałam jakieś rozmowy. Ciche, ale jednak słyszałam.
Trójka chłopaków z tyłu szeptała coś do siebie, a jeden z przodu czasami od
czasu do czasu coś lakonicznie dopowiedział, a piąty prowadził i był skupiony
na drodze. Nie zerkali w moją stronę, ale ja spod przymrużonych powiek mogłam
zobaczyć, jak wyglądali. Blondyna poznałam od razu. Obok niego siedział chłopak
z bandaną na lokach i dużych zielonych, przenikliwych oczach. Po drugiej
stronie siedział mulat, jego również nie zapomniałam, bo walnęłam cieniasa w
jaja. Pozostałej dwójki nie mogłam dosięgnąć swoim słabym wzrokiem, gdyż
jeszcze miałam mgłę przed oczami.
W pewnym momencie auto mocno szarpnęło i gwałtownie
zatrzymało, przez co uderzyłam głową w siedzenie. Stęknęłam głośno, przez co
poczułam spojrzenia całej piątki na sobie.
- Louis, idź zatankować, my rozbudzimy naszą małą dziwkę
Dereca – odparł blondyn, śmiejąc się gorzko. Któryś z chłopaków, bodajże
kierowca wyszedł, a blondyn wstał i stanął nade mną. Nie miałam siły by
podnieść głowy. Co najwyżej zostało mi patrzenie na jego czubki butów. – Zaza,
ileś ty tego wylał na chustkę? Jest nieźle zamroczona – blondyn parsknął
śmiechem, klękając i przypatrywał mi się uważnie.
- Myślałem, że będzie się rzucać, a łatwo poszło –
powiedział mulat nijako.
- Może teraz będzie grzeczną dziewczynką – zobaczyłam jak
wytatuowana ręka blondyna podnosi się i jego dłoń próbuje dotknąć twarzy, ale
ja momentalnie się ocuciłam i odwróciłam głowę w drugą stronę. – Nie, jednak
będziemy musieli dać jej lekcje posłuszeństwa, Zayn.
- Przyciśnij ją, to może Ci odpowie na kilka pytań, Niall –
fuknął ten chłopak, który siedział koło blondyna. Więc, miał na imię Niall…
Dziwnie. Chłopak używając siły, chwycił mnie za tułów i przeciągnął na drugą
stroną furgonetki tak, bym była na widoku dla każdego. – Niezła jest jak na
dziwkę Dereca. Zawsze dawał nam jakieś ochłapy, a tu proszę. Cycata niebiesko
włosa.
- Nie jestem dziwką, palancie – zdołałam z siebie
wypowiedzieć, marszcząc brwi.
- Będziesz tym, kim każemy Ci być – warknął groźnie.
- Pierdol się – fuknęłam i poczułam ból na swoim prawym
udzie. Syknęłam głośno, zdając sobie sprawę, że ten cały Niall mnie kopnął!
Sukinsyn! – Nie dotykaj mnie – splunęłam, chcąc się poruszyć, ale zapomniałam,
że miałam związane kończyny. – Cholera!
- Wyrażaj się, szmato – Niall ponownie klęknął obok mnie i
przyjrzał się mojej twarzy. – Patrz jak do Ciebie mówię – nie zareagowałam.
Myślał, że będę spełniać jego polecenia! A niech się pieprzy na ryj! – Nie
słyszałaś co powiedziałem?! – krzyknął, mocno chwytając mój podbródek dwoma
palcami i odwrócił głowę w swoją stronę. Jego twarz była poważna i świadczyła o
tym, że był wkurzony. – Od razu lepiej – jego kąciki ust wykrzywiły się w
złowrogim uśmieszku. – Teraz odpowiesz na nasze kilka pytań.
- Kompletnie Cię pojebało? – parsknęłam zirytowana, na co
jego uśmiech zniknął. – Kim ty do cholery jesteś, aby mi rozkazywać?
- Kimś, kogo będziesz błagała, aby Cię zabił, jasne? –
odparł niskim tonem, a moja pewność siebie ulotniła się tak szybko, jak i
pojawiła. – Co, zaskoczona? Może teraz zaczniesz być wobec nas kulturalna i
posłuszna?
- Zapomnij – mruknęłam pod nosem.
- Trudno, zmusimy Cię do odpowiedzi. Jeśli sama tego… chcesz
– jego ręka powędrowała między moje nogi, a ja zesztywniałam w jednej chwili i
zacisnęłam uda, nim jego palce wkradły się między moje ciasne dżinsy. – Co ty
taka skrępowana? Innym dajesz, a mi nie?
- Nie jestem dziwką – powtarzałam to zdanie jak mantrę i
miałam nadzieję, że w końcu mi uwierzą.
- Tak, a może powiesz mi, że jesteś dziewicą? – Blondyn
parsknął śmiechem, reszta również się zaśmiała. Czy ja wyglądałam na dziwkę?
- Proszę, powiem co chcesz, ale nie dotykaj mnie tam! –
krzyknęłam, czując jak łzy cisnął mi się do oczu.
- Jesteś dziewicą? – zapytał lokowaty.
- Tak! Jestem nią, do jasnej cholery!
- Później to sprawdzimy – Blondyn machnął ręką, a
popatrzyłam na niego szerokimi oczami.
- Nie, nie pozwolę Ci się dotknąć, nawet o tym nie myśl!
- Zrobię to, co będę chciał, a ty nawet nie piśniesz słowem,
bo inaczej Twój niby pierwszy raz, będzie najgorszym seksem, jaki możesz sobie
wymarzyć, jasne? – moje milczenie wziął za odpowiedź. – Kim był dla Ciebie
Derec?
- Opiekunem, jeśli to tak można nazwać – wywróciłam oczami.
- Opiekunem… - odparł blondyn z cichym śmiechem. – Ile
mieszkałaś w Rezydencji?
- Trzy lata – rzekłam, a jego oczach zauważyłam zdziwienie.
- Najwidoczniej musiałaś być dla niego kimś – stwierdził.
- Tak, jebaną szmatą, której nikt jeszcze nie zaliczył, to
chciałeś powiedzieć? – splunęłam, już na niego nie patrząc. Wiedziałam, że to
miał na myśli.
- Byłaś jego dziewczyną do towarzystwa? – dopytywał się dalej.
- Tak – odpowiedziałam, nie mając się siły kłócić. Niall
widząc to, też trochę wyluzował i usiadł, opierając się plecami o fotel. – Ale
zamierzał mnie komuś sprzedać, bo nie chciałam mu się oddać.
- Poważnie jesteś dziewicą? – zapytał mnie mulat.
- Aż trudno w to uwierzyć, co? – uśmiechnęłam się krzywo, co
odwzajemnił.
- Wow, ty normalnie z nami rozmawiasz, to cud – powiedział
jakiś głos z przodu. Chłopak, który tankował usiadł z powrotem za kierownicą i
pojazd ruszył.
- Jestem głodna, niewyspana, otumaniona tym gównem, którym
mnie uśpiliście i w dodatku związana, dziwisz mi się, koleś? – zapytałam
retorycznie, na co się zaśmiał tak… prawdziwe, nie sztucznie. – Właśnie –
spojrzałam na blondyna, który uważnie się mi przypatrywał. – Rozwiązałbyś byś
mi ręce?
- Zapomnij – pokręcił stanowczo głową, a ja przygryzłam
dolną wargę, powstrzymując się od złośliwego komentarza. – Pierw pytania, potem
się zastanowię co dalej.
- Niech Ci będzie – odparłam z westchnięciem.
- Kim był ten chłopak, którego zabiliśmy?
- Barmanem, nikim specjalnym – wzruszyłam ramionami.
- Jak poznałaś Dereca?
- Uprowadził mnie, tak jak wy.
- Od tak? – podniósł pytająco brwi. Czemu to aż tak bardzo
ich interesowało? Przecież nie mogłam powiedzieć im o tym, co robił mi ojciec
do czasu mojej ucieczki. Wbiłam wzrok w podłogę samochodu.
- Uciekłam z domu i tyle – skłamałam, choć poniekąd mówiłam
prawdę, ale o tym już nie musieli wiedzieć.
- Kłamiesz – stwierdził mulat pewnie. Nie odpowiedziałam.
- Słuchaj – Niall ponownie chwycił mój podbródek, bym na
niego spojrzała. – Nie zrobimy Ci krzywdy, jak będziesz posłuszna…
- Inaczej mnie zbijecie, tak? Możesz zrobić to już teraz, bo
nic więcej wam nie powiem – mówię stanowczo, a on patrzył na mnie otępiały. –
No co? Myślisz, że przez te trzy lata w Rezydencji nie dostałam ani razu? Byś
się zdziwił, widząc najebanego Dereca, nie mogącego mnie przelecieć.
- To nie mogłaś po prostu…
- Nie, nie mogłam. Nie jestem szmatą – przerwałam,
odwracając głowę w drugą stronę. – Daj mi spokój bo przywalę Ci jak jemu –
wskazałam na mulata, który spojrzał na Nialla, kipiącego złością.
- Zobaczymy czy będziesz taka pewna siebie, gdy dojedziemy
na miejsce – fuknął.
- Pierdol się – warknęłam, zwijając się w kulkę i próbując
ponownie zasnąć, wiedząc, że po obudzeniu się, będzie czekało mnie piekło.
***********************************
No witam! I przepraszam z góry, że wczoraj nie wstawiłam rozdziału, ale cały dzień mnie w domu nie było! PRZEPRASZAM :(
Jak się podobał rozdział? Czy tylko mnie pociąga Bad Niall? :D <3
Następny rozdział w poniedziałek, i będzie on 18 +, więc radzę wam zaglądać na bloga właśnie tego dnia, bo nie będę o tym informować na facebooku, tylko prywatnie :)
11 komentarzy
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Nowy rozdział!! :* <3
Komentujcie <3
Katie.
Cudowny!, ASDFGHJKL! BRAK Słów!
OdpowiedzUsuńsuperowy ^^ <3
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział. ♥ ♥ ♥ Kocham Nialla w takiej wersji ♥ ♥
OdpowiedzUsuńNajlepsze ff jakie kiedykolwiek z nim czytałam. ♥ ♥
OMG *-*
OdpowiedzUsuńTo jest kolejny mój ulubiony blog ! Uwielbiam takiego Niall'a.
Jestem ciekawa co się wydarzy dalej. Jakoś mam cichą nadzieję, na to, że któryś z chłopców polubi Cassie a Nialler będzie o to zły, może też zazdrosny? :D
Swietny ♡♥♥♥
OdpowiedzUsuńKto by nie uwielbiał BAD Nialla? :o on w każdym wydaniu jest cudowny <3 Świetny rozdział *-*
OdpowiedzUsuńZaczyna mi się to coraz bardziej podobać. Świetny rozdział...
OdpowiedzUsuńMSG
Super naprawdę nie moge się już doczekać następnego rozdziału :D
OdpowiedzUsuńahhh <333333
OdpowiedzUsuńzajebisty *o*
kocham kocham kocham kocham !!!
czekam na NN :*
Gratulacje!
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Libster Avard! więcej tu- http://angels-love-1d.blogspot.com/p/nominacje-bloga.html
Zajebisty *.* Nie mogę się doczekać nn :)
OdpowiedzUsuńzajebisty :*
OdpowiedzUsuńZajebisty
OdpowiedzUsuńJeszcze. Nigdy nie czytałam tak cudownego ff z Niallem jest. Wspaniały aż brak slow czekam na nn :****
OdpowiedzUsuńSuperowy. Uwielbiam takie blogi. Czekam na nn.
OdpowiedzUsuń