- Co my tutaj mamy… -
ręka Bill’a powoli przebiegła po moim brzuchu, podciągając jednocześnie moją
koszulkę do góry. Szarpnęłam dłońmi, które były przymocowane do łańcuchów mając
nadzieję, że jakimś cudem się z nich uwolnię. Moje starania na nic. – Byłaś dzisiaj
bardzo niegrzeczną dziewczynką, Cassie. Powinienem Cię ukarać – jego oczy
rozbłysły w ten tajemniczy sposób.
- Nie… - pokręciłam
głową, szamocząc się na wszystkie strony. – Proszę, nie dotykaj mnie…
- Kto powiedział o
dotykaniu? Nie zasłużyłaś na moje dłonie na swoim ciele – prychnął lekceważąco,
sięgając do tyłu swoją ręką. Z moich ust wyrwał się krzyk, gdy zobaczyłam, że
był to ząbkowany nóż.
- Nie… - zaszlochałam
wyginając swoje ciało tak, by jak najdalej znaleźć się od noża. – Proszę,
zrobię wszystko! – krzyknęłam. Ostry czubek noża znalazł się tuż nad moim
pępkiem.
- Na to jest już za
późno – i całe ostrze znalazło się w moim brzuchu.
- Nie! – wrzasnęłam, gwałtownie otwierając oczy. Czułam na
swoim karku stróżkę potu, która spłynęła mi po plecach. Cała drżałam i nie
mogłam tego opanować.
- Cassie? – Niall zatrzymał się na poboczu drogi i wziął
mnie w swoje ramiona. – Cassie, wszystko okay? – pokręciłam głową, wybuchając
płaczem. – Cholera jasna, nie płacz – szepnął w mój czubek głowy. – Don, poprowadzisz
do granicy?
- Jasne – odparła dziewczyna, wysiadając z auta. Natomiast z
Niall’em przenieśliśmy się na tyły auta, gdzie mogłam się wygodnie rozłożyć na
jego ciele. Dreszcze nie ustępowały. Po chwili ponownie byliśmy w drodze.
- Uspokój się maleńka, nic Ci nie jest – powiedział Niall,
szczelnie obejmując mnie swoimi ramionami. Zwinęłam się w kulkę na jego
kolanach, a łzy płynęły po mojej twarzy strumieniami. – Cii… Jestem przy Tobie
– jego szepty trochę dodawały mi otuchy, ale obrazy z mojego snu nadal tkwiły
przed moimi oczami i trudno było mi je odgonić. – Proszę, nie płacz, nienawidzę
gdy płaczesz – odparł słabym głosem głaszcząc moje ciało dłońmi. Przepływało
przez nie ciepło, które mnie uspokajało. – Wdech i wydech skarbie, wtedy
wszystko będzie okay – Niall chwycił moją twarz i razem wykonywaliśmy tą
czynność. Jego oczy nie pozwalały mi choć na chwilę oderwać od niego wzroku, co
było proste, bo za każdym razem gdy spoglądałam w jego oczy, nie byłam w stanie
już zwracać uwagi na nic innego. Bałam się, że to uczucie po gwałcie… po prostu
zniknie. Lecz bałam się nadal. Przed czym? Przed tym, że i on mnie skrzywdzi.
Nie mogłabym znieść tego bólu po raz kolejny…
Ale Niall mnie kochał
i nie zrobi mi tego… prawda?
***
- Mała – usłyszałam cichy szept. Otworzyłam oczy i
rozejrzałam się wokół siebie. Nadal byliśmy w aucie. – Musimy wysiąść, chłopacy
powinni być lada po nas lada moment.
- Tak mi tutaj dobrze – mruknęłam, wtulając się policzkiem w
jego tors. Jego cichy śmiech obił mi się o uszy i od razu polepszył mi się
humor.
- No cóż, my musimy z tego auta jakoś wyjść – stwierdził.
Jakimś cudem udało mu się mnie nie puszczać i opuścił pojazd. Na swojej skórze
poczułam zimne powietrze, na co moje ciało zareagowało chwilowymi dreszczami. –
Niedługo będziemy w domu – odparł, całując mnie we włosy.
- Dlaczego nie możemy zostać w aucie? – spytałam cicho.
- Musimy się pozbyć tego auta, a tym zajmą się już chłopacy
– powiedział.
- Och, w porządku – mruknęłam, wtulając głowę w jego tors. –
Jak się z nimi skontaktowaliście?
- Na którejś ze stacji. Powinni być lada chwila.
- Ja marzę tylko o
tym by położyć się w swoim łóżku i nigdy z niego nie wychodzić… Przynajmniej
dopóki nie odeśpię tych wszystkich godzin.
- Nie tylko ty – Niall westchnął i wytężył wzrok. –
Przyjechali – oznajmił, a w jego głosie usłyszałam ulgę. Uśmiechnęłam się lekko
na myśl, że w końcu znajdę się w domu.
Czarne auto podjechało naprzeciwko naszego i wysiadło z
niego czwórka chłopaków, a na ich widok uśmiechnęłam się jeszcze szerzej, na
chwilę zapominając o tych wszystkich zdarzeniach.
- Nawet nie wiecie, jak dobrze was w końcu widzieć –
powiedział Harry, a w jego głosie mogłam się dosłyszeć nieskrywaną radość. W
końcu jego wzrok spoczął na mnie i mimo woli się skrzywił. – O cholera, to nie
wygląda dobrze.
- Dzięki za pocieszenie – odparłam słabym głosem.
- Porozmawiamy o tym w domu, teraz się zwijajmy…
- Kim jesteś? – raptownie odezwał się Zayn, patrząc w
zupełnie inną stronę. Teraz Donatella była w centrum uwagi. Don przygryzła
nerwowo wargę i zmierzyła każdego po kolei wzrokiem.
- Jestem Donatella, przyjaciółka Niall’a z dzieciństwa –
powiedziała, a mi opadła szczęka. Oni się przyjaźnili?! I ja nic o tym nie
wiedziałam?!
- Niall nie wspominał nam nic o Tobie – stwierdził Zayn, nie
ukrywając swojej podejrzliwości.
- Nie wszystko muszę wam mówić – warknął Niall idąc ze mną
do auta. – Ale Don jedzie z nami! – krzyknął, gdy pozostali zostali za naszymi
plecami.
- Znacie się? – zapytałam z lekkim rozbawieniem.
- Nie za dobrze, ale tak – rzekł, otwierając drzwi od
czarnego Range Rover’a i położył mnie na tylnych siedzeniach. Chwilę później do
mnie dołączył i ułożył na swoich kolanach. – Śpij maleńka, potrzebujesz
wypoczynku.
- A ty? – spojrzałam na niego zamglonymi oczami.
- O mnie się nie martw – uśmiechnął się lekko i pocałował
krótko. – Śpij.
Nie musiał mi tego po raz kolejny powtarzać i po kilku
minutach przeniosłam się do miejsca, w którym poczułam się bezpiecznie i mogłam
nareszcie wypocząć.
***
Obudziłam się nareszcie wypoczęta i w pełni świadoma.
Przekręciłam się lekko i otworzyłam oczy, napotykając na wpół przytomną twarz
mojego chłopaka, który mi się przyglądał. Uśmiechnęłam się lekko i przytuliłam
do jego klatki piersiowej.
- Dzień dobry, maleńka – szepnął, muskając ustami moją
skroń. – Jak się czujesz?
- Dużo lepiej – stwierdziłam, wsłuchując się w miarowe bicie
jego serca. Przyjemnie było słuchać ten dźwięk. Był melodią dla moich uszu. –
Nawet nie wiesz jak bardzo tęskniłam za Twoim dotykiem – szepnęłam w jego męską
pierś.
- Och maleńka, nawet nie wiesz jak bardzo mi Cię brakowało –
odparł ze słyszalnym bólem w głosie. – Nawet nie wiesz jak bardzo chciałem
rozpierdolić ten pieprzony łeb Billa po tym…
- Niall – przerwałam mu ostro, kręcąc głową. Nawet nie wiem
kiedy, ale poczułam, jak moje oczy wypełniają się łzami. – Nie mówmy o tym,
proszę.
- Wiesz, że musimy o tym porozmawiać – powiedział uparcie.
- Ja nie chcę Niall – pokręciłam głową. – Teraz chcę wyjść
na prostą… Chcę zapomnieć o jego twarzy i o tym co mi zrobił…
- Chcę Ci pomóc, kochanie – Niall usiadł i chwycił moją
twarz w swoje obie dłonie, przez co również byłam zmuszona się podnieść. – Chcę
cierpieć razem z Tobą i pomóc Ci zapomnieć… Poradzimy sobie.
- Nie rozumiesz Niall… ja nie chcę pomocy, muszę to
przetrawić – mruknęłam. – Póki co boję się.
- Czego? – Niall podniósł mój podbródek, gdy opuściłam
głowę. Jego tęczówki były dziwnie szkliste.
- Niall, ty płaczesz? – zapytałam zdziwiona.
- Płaczę, bo nie mogę patrzeć na Twój ból – rzekł drżącym
głosem, a z pomiędzy jego ust wydobył się szloch. Wtedy kompletnie mnie dobił.
Wybuchłam płaczem, a on przyciągnął mnie do siebie, pozwalając mi się wypłakać.
Objęłam go rękoma i tkwiłam w tej pozycji przez długi czas. Słyszałam, jak
Niall pochlipuje pod nosem i szczerze? To podłamało mnie na duchu.
Doprowadziłam Niall’a do płaczu… Dla innych może wydawać się
to śmieszne, nie do uwierzenia, ale on do cholery płakał, bo ja cierpiałam…
Nigdy nie widziałam mężczyzny, który płacze, a szczególnie Niall. Nie chciałam
by płakał akurat z mojego powodu.
- Potrzebuję Cię Niall – szepnęłam, odrywając się od jego
klatki. Spojrzałam w jego oczy. Były całe zapłakane. Z cichym śmiechem starłam
je małymi całusami.
- Masz mnie, Cassie, na zawsze – powiedział.
- Zawsze zawsze? – parsknęłam śmiechem. On również to
uczynił.
- Zawsze zawsze – potwierdził i delikatnie złączył nasze
usta w jedność. Z początku poczułam coś, czego nigdy nie doświadczyłam podczas
pocałunku z Niall’em… Między nami nie było już żadnej bariery… Mogliśmy być w
końcu w pełni szczęśliwi. Odseparowanie nas na kilka dni podczas porwania
utwierdziło mnie w przekonaniu, że nie mogę wytrzymać bez niego nawet dnia. Był
dla mnie stworzony. Może i nasz początek był kiepski, ale to finisz zawsze
bierze się pod uwagę.
- Tak bardzo chciałbym Cię teraz kochać, Cassie… Ale nie
chcę przynieść Ci bólu – odparł Niall, przerywając nasz pocałunek, bacznie
obserwując moją reakcję. W duchu cała się spięłam, lecz próbowałam wysyłać do
swojego umysłu, że nic mi nie będzie. Przecież Niall nie mógł mnie skrzywdzić…
chyba.
- Kochaj mnie, Niall – rzekłam, ponownie go całując,
wkładając w to więcej pasji. Niall przyciągnął mnie do siebie mocniej i położył
na plecach. Przygryzając jego dolną wargę, pozbyłam się jego bokserek. Przejechałam
dłońmi po jego plecach. Biło od niego ogromne ciepło. Był gorący i przede
wszystkim mój.
- Jesteś tego pewna? – spytał mnie, gdy już jego ręce
zamierzały pozbyć się mojej bluzy. Pokiwałam sztywno głową unosząc ręce do
góry, by ułatwić mu rozebranie mnie. Po chwili moja bluzka, leginsy i skarpetki
leżały na ziemi. Niall odgarnął z nas kołdrę i podniósł się odrobinę do góry,
by obejrzeć moje ciało. Nie spuszczałam wzroku z jego twarzy. Uniosłam swoją
prawą rękę i przyłożyłam dłoń do jego policzka. Niall spojrzał w moje oczy i
posłał mi uśmiech, przez który zaczęłam się w nim zakochiwać na nowo. – Kocham
Cię, Cassie, najmocniej na świecie – mruknął, a moje serce zakołatało w
przyjemny sposób. – Gdy będzie Ci nieprzyjemnie… każ mi natychmiast przestać.
- Poradzę sobie – szepnęłam, niepewnie rozkładając nogi na
boki. Niall chwycił je i obwiązał sobie nimi tułów. Odetchnęłam głęboko gdy
poczułam, jak męskość Niall’a obija się o moje uda.
- Zrobimy to bez pośpiechu – odparł, pochylając się nade
mną. Muskając ustami delikatnie moją twarz, poczułam jak jego główka powoli
wchodzi we mnie. Reaguję jękiem, na co Niall automatycznie się zatrzymuje. –
Wszystko w porządku? – zapytał, a w jego oczach dostrzegłam rosnący niepokój i
wahanie.
- Tak – skinęłam głową, zaciskając palce w dole jego pleców.
Niall uchwycił moje usta w całusie, jednocześnie wbijając się we mnie po samą
nasadę. Zachłysnęłam się powietrzem, czując coś błogiego i niesamowitego. Myślałam,
że poczuję ogromny ból, od razu zaczną mnie napastować złe obrazy z gwałtu…
lecz nic takiego się nie stało.
- Ty też to czujesz? – głos Niall’a był zduszony.
- Tak – odparłam, gryząc jego dolną wargę. Niall jęknął
gardłowo i przyśpieszył. Sapnęłam przez rosnące skurcze podniecenia w moim
podbrzuszu. Zacisnęłam mocniej nogi na jego biodrach, pogłębiając pocałunek i
wychodząc ruchami mu naprzeciw.
- Tak mi w Tobie dobrze, maleńka… - wymruczał w moje usta,
przeistaczając swoje tempo do najszybszego.
- Niall… - jęknęłam głośno, gdy uderzał precyzyjnie w mój
czuły punkt.
- Cholera, nie mamy gumki – zamarłam pod nim. Niall
natomiast nie przestawał się ruszać.
- Ryzykujemy? – uniosłam zagadkowo brwi.
- Ryzyko to moje drugie imię – Niall uśmiechnął się
złośliwie i natarł na mnie, co spowodowało u mnie krzyk rozkoszy i
natychmiastowy szczyt. Zacisnęłam się członku Niall’a, a orgazm przebił się
przez moje ciało niczym sztorm.
- Cassie! – krzyknął i poczułam jak jego członek wrze we
mnie, po czym wylewa swoje nasienie. Moja głowa opadła na poduszkę, a wargi
rozciągnęły w uśmiechu.
- Tego mi właśnie brakowało – wzięłam głęboki wdech i ze
śmiechem go wypuściłam. Niall spojrzał na mnie z troską.
- Tęskniłem za Tobą – oświadczył.
- Ja też, Niall.
***
- Chyba czas już zejść do reszty, co? – spytałam Niall’a,
zakańczając nasz enty pocałunek tego dnia. Praktycznie całe przed południe
spędziliśmy w łóżku. Nie powiem, podobało mi się, ale robiłam się cholernie
głodna.
- No, przydałoby się coś zjeść, czyż nie? – pokiwałam głową,
wtulając twarz w jego szyję. – Dziękuję – odparł znienacka.
- Co? – spojrzałam na niego zdziwiona.
- Dziękuję Ci, że mi zaufałaś – powiedział, składając krótki
i czuły całus na moich wargach. – Wiem, że to było dla Ciebie trudne po tym co
Ci zrobił Bill…
- Zapomnijmy o nim, Niall – rzekłam cicho.
- Nie potrafię, dopóki ten chuj żyje – warknął. Pogłaskałam
go uspokajająco po torsie. – Gdy tylko napatoczy się pod moje ręce, będzie
cierpiał milion razy gorzej od Ciebie.
- Nie zmienisz przeszłości Niall… trzeba to przeboleć i iść
dalej.
- Nie potrafię Cassie…
- Uda nam się – przerwałam mu, posyłając pokrzepiający
uśmiech.
- Wiem – westchnął, cmokając mnie po raz kolejny w wargi. –
Chodźmy na dół.
Kilka chwil później byliśmy już ubrani i ramię w ramię
zeszliśmy do pozostałych. O dziwo wszyscy mieli śmiertelnie poważne miny, nawet
Donatella, która w zwyczaju zawsze chodziła uśmiechnięta. I przede wszystkim :
kogoś brakowało w salonie.
- Gdzie jest Harry? – zapytałam, biorąc dłoń Niall’a i mocno
ją ściskając.
- Dostaliśmy przed chwilą telefon ze szpitala – oświadczył
Zayn, patrząc na nas ponuro.
- Coś się stało Harremu? – mój głos był przesiąknięty
przejęciem. Czy Harry miał wypadek?
- Nic mu nie jest, choć draniowi nie wierzę… - parsknął
mulat. – Auto, którym jechał, a wy wcześniej w połowie drogi wybuchło.